Klasyczna czapka na kilka sezonów...


Szewc bez butów chodzi? Wiadomo, że to prawda, ale... czasami udaje się przechytrzyć system!

Ponieważ zima u nas w Beskidach w pełnym rozkwicie, mrozi i śnieży, a u mnie na półce z czapkami jakieś same już starocia, postanowiłam zakasać rękawy i wydziergać dla siebie coś nowego i adekwatnego do pogody. Już w grudniu miałam ambitny plan, że zrobię dla siebie czapkę z pięknej, niebieskiej Limy Dropsa, której dwa moteczki nabyłam w tym celu w ramach karty podarunkowej, prezentu urodzinowego od przyjaciółki (która też dzierga, więc wie, co człowieka może ucieszyć najbardziej). Ale grudzień ma to do siebie, że jest miesiącem widmo, przynajmniej dla osób parających się rękodziełem... Zleciał jak śnieg z dachu, zrobił się styczeń, zima nabrała rumieńców, a tu aż wstyd się ludziom na oczy pokazać: bo niby na drutach robi, a w czapce sklepowej ewidentnie, i to naprawdę nie pierwszej już świeżości chodzi. Wstyd.

Pewnego więc mroźnego wieczoru kilka dni temu, w przypływie energii do działania, z przekonaniem: teraz albo nigdy, chwyciłam za druty i niewiele myśląc nabrałam na nie oczka. Cel, pal! Wybrałam wzór, który na jesień ukazał się na naszej stronie jako Czapka Woolside. Do tej pory wydziergałam już dwie takie czapki i wiedziałam, że robi się je szybko i łatwo, i że można się przy pracy spokojnie i przyjemnie dekoncentrować. Odpaliłam więc audiobook (powieść Sarah McCoy "Córka piekarza" - polecam!) i zanim się zorientowałam... wydziergałam dwie czapki. No rozrzutna jestem, ale wiadomo kiedy znów zdarzy się taki szczęśliwy układ gwiazd? Że nie będzie mi szkoda czasu na własne fanaberie?

Mam więc teraz zapas na kolejnych kilka zim. Dwie ciepłe, wełniane, dopasowane czapeczki i chcę się z Wami podzielić przepisem na nie, gdyż są niewielką modyfikacją oryginalnego wzoru.



Obydwie wykonałam z wełny Drops Lima. Niebieską z koloru nr 9018, beżowa to nadgryziony, odłożony na lepsze czasy zapasik Limy nr 0619 na sweter (może kiedyś uda się wydziergać, mam już na niego pomysł). Włóczka ta jest mieszanką wełny i alpaki, i posiada przecudny, właściwy alpace, niewielki włosek oraz bardzo szlachetny wygląd. Jest sprężysta, a dzięki temu, że kolor nie jest jednorodny, wygląda trochę jak tweed. W motku 50 - gramowym znajduje się  jej 100 metrów. 

Wybrałam druty o przekroju 3 mm na krótkiej żyłce (40 cm).

Nabrałam tylko 80 oczek (nie jak we wzorze: 96). Mam dość drobną budowę, a obwód głowy też niewiele większy od niemowlęcego... Czapki poza tym, nie wiem jak Wasze, ale moje zawsze, lubią się niemiłosiernie rozciągać z czasem, (a jak już wiecie, przez następne kilka lat nie zamierzam wracać do tego tematu), postanowiłam więc tym razem być sprytna i działać w zgodzie z prawami fizyki. Czapka na głowie, a nie na oczach! 80 oczek.

Pierwsze okrążenie to same oczka prawe. Następnie przechodzimy do wykonania ściągacza: dwa oczka prawe, dwa lewe. Jedziemy tak do wysokości 14 cm, słuchając audiobooka, siedząc na kanapie i popijając herbatkę zimową (moja ulubiona to herbata z kawałkami pomarańczy, cytryną, sokiem malinowym i goździkiem). Ściągacz jest tak długi, gdyż będzie w połowie wysokości wywinięty na zewnątrz, dzięki czemu czapka dobrze chroni uszy przed zmarznięciem.

Potem jest jeszcze łatwiej, praktycznie samo się robi: gładko na prawo, okrążenie za okrążeniem. Trans dziewiarski... Można medytować.

Na wysokości 28 cm od początku robótki, przystępujemy do zwężania czapki. W tym celu rozmieszczamy 5 markerów co 16 oczek. Na tym etapie warto troszkę przyciszyć powieść i poświęcić nieco uwagi robótce. Ja w takich momentach robię na skrawku tego, co akurat jest pod ręką, notatki robocze. Żeby się nie pogubić, gdy nagle zadzwoni telefon, zacznie kipieć zupa, albo pies przyjdzie na mizianie.

Zwężamy następująco: przerabiamy przed każdym markerem dwa oczka razem na prawo: trzy razy co drugie okrążenie i cztery razy w każdym okrążeniu. Na drutach zostaje teraz 45 oczek. W międzyczasie, gdy ilość oczek jest już na tyle zredukowana, że trudno jest je przerabiać na drutach z żyłką, przekładamy oczka równomiernie na trzy druty pończosznicze (także w rozmiarze 3 mm). Czwartym drutem przerabiamy oczka. W kolejnych trzech okrążeniach przerabiamy wszystkie oczka po dwa razem na prawo (ponieważ ilość oczek jest nieparzysta, jedno oczko jest przerabiane pojedynczo). Zostaje 6 oczek, które zdejmujemy z drutów, przeciągamy przez nie końcówkę nitki, ściągamy i zabezpiaczamy.

Na koniec jeszcze pompon. Nie wiem, jakie Wy macie w tym temacie doświadczenia i preferencje, ale ja kilka lat temu zerwałam, raz a dobrze, z praktyką nawijania wełny na dwa wycięte nożyczkami z tektury krążki (przekładanie wełny przez zmniejszającą się średnicę otworu wewnątrz pompona to zadanie nie na moje nerwy...) i zakupiłam zestaw przyrządów do robienia pomponów. Bardzo humanitarna i inteligentna rzecz, sprzyjająca zdrowiu psychicznemu! Mogę teraz wykonać dowolną ilość pomponów w czterech rozmiarach, nie stwarzając zagrożenia dla otoczenia. Robię sobie taki pompon spokojniutko, nie toczę piany z ust, nie przeklinam, jestem miła, uśmiechnięta i profesjonalna. A i efekty pacy, palce lizać i to prawie bez wysiłku.

Gotowy pompon należy teraz umieścić na szczycie czapki, przyszyć solidnie (aby zapobiec jego życiu własnym, niezależnym od całości życiem, szczególnie podczas truchciku właścicielki do autobusu) oraz pochować wszystkie nitki pod splot.

Blokujecie czapki? Ja tak. Szczególnie, gdy są wąskie i nie obawiam się, że rozciągną się w trakcie tego procesu do nie zamierzonego rozmiaru... W tym wypadku, nawet polecam! Obydwie czapki po wyschnięciu okazały się wręcz idealne, więc bez stresu, można zablokować i cieszyć się dobrze dopasowaną, ciepłą i co najważniesze, własnoręcznie wydzierganą czapką. Czapkami. Jak chcecie :-)

OK. Jeśli Was zachęciłam, pobierzcie sobie darmowy wzór na Czapkę Woolside ze strony woolside.pl



Załączam dziewiarskie serdeczności,

Aga




Komentarze